ilustracja, Maria Staciwa
Po psie
Znajomi z Ukrainy, uciekając przed wojną
rankiem dwudziestego czwartego lutego
dwa tysiące dwudziestego drugiego roku
wzięli ze sobą psa, któremu, z przyczyn
jasnych, nie mieli szans zdążyć
wyrobić paszportu. Na przejściu granicznym
nakazano im uśpić zwierzę, bo zwierzę, nawet
uchodźca, nie może przekroczyć granicy państwa
bez odpowiednich dokumentów. Zabrali więc po cichu
psa w jakieś ustronne miejsce i tam wypuścili go w trawie
(na co pogranicznik podobno przymknął oko).
Znajomi dotarli do nas bezpiecznie.
Nie płakali po domu, pracy, samochodzie,
nie płakali po ojczyźnie, którą zostawili
na nie wiadomo jak długo, być może
na zawsze. Płakali
jedynie po psie.
Wiersz dla dorosłych
Czy potrafiłbyś umrzeć w obronie ojczyzny?, zapytał
mnie ten mały, z każdym dniem coraz mniejszy
nauczyciel PO, nieudały żołnierz i kiepski pedagog
w drugiej klasie liceum ogólnokształcącego,
wkładając w rękę atrapę karabinka samopowtarzalnego
AKM kal. 7,62×39 mm z centralnym zapłonem
wykonaną z niskiej jakości plastiku w skali 1:1.
Potrafiłbym, odpowiedziałem, chyba zresztą
kłamiąc, mógłbym dla niej
nawet przeżyć, ale, panie profesorze, ja
nie mam ojczyzny.
Święta
Był tutaj dom, lecz nie ma już domu –
może kiedyś znowu
będzie tutaj dom. Może w tym domu znowu
będzie człowiek, może w tym człowieku
znowu będzie świat. Może w tym świecie będą
głód i chleb, i sytość, i może się z nich będzie
jeść naraz.