top of page

Sufian Massalema, tł. Zofia Bałdyga - zestaw dziewięciu wierszy


Dominik Kuboń, 35 mm

Wspólne wieczory


rzucamy w siebie fistaszkami

wszystko inne zamiatamy

pod perskie dywany


dokumenty o torfowiskach

w Górach Izerskich na zmianę

 ze zsiniałymi transmisjami telewizyjnymi


niczego nie płacę chętniej niż czynszu

zostaną po nas gazownie i elektrownie

przeżywamy nasze małe dyktaty monachijskie

na rozgrzanie kupujemy sobie kołdry, każdy swoją



Na peryferiach


bierzesz oddech a

półksiężyc pędzi w półmrok

półpustkowia


stoisz pewnie ale i tak

przypominasz lukę w zabudowie

w wykarczowanej dzielnicy na peryferiach

twoje korzenie nie wrosły zbyt głęboko

potykasz się o nie

zbierając akty urodzenia


dla ludzi takich jak my

pogoda w Europie

nie wygląda najlepiej



Buczyny


być kształtem

kreślę wyraźne granice

wypełniam własne kontury

nie naruszam zakazanego


być ruchem

będę dymem z płonących drewnianych chat

ciągnącym przez buczyny

jak piasek przez wydmy

kiedy Bizancjum krwawiło nad rzeką Jarmuk



Mężczyzna z pustyni


ślepe koty sączyły benzynę z pękniętych kanistrów

 w cieniu szyldów reklamowych

przypominały przejrzałe gruszki

w zapomnianym ogrodzie


kiedy mnie znalazł i poczęstował

nasionkami czarnuszki

siedziałem na rogu ulicy

zastanawiając się którędy dalej


pachniał niezdecydowaniem jesieni

twarz ciemniejsza niż kasztany we wrześniu

jego głos jak przyprawa zatar

z wodą Morza Martwego na czubku języka


oszczędzał słowa

jak matki łzy

po tym jak w środku puszczy

powiją martwe dziecko



Blisko czego na wschód od czego?


życie wydawało się puste

choć zakwitł szafran


tego ranka ludzie wyglądający jak ja

mordowali ludzi wyglądających jak ja


sfora psów wyszczerzyła kły

a intymność zobojętniała

na dotyk



Może kiedyś


po wojnie

tam pojedziesz

ja już nie ja już jestem stara

ale ty tam pojedziesz

masz tam wszędzie kuzynów

a ta glina całkiem czerwona

nigdzie indziej takiej nie ma

tata dziadka twój pradziadek

miał na strychu złote monety

i banknoty jeszcze po Osmanach

bo wiesz tam jest zupełnie inaczej niż tu



Uzbecy w meczecie na Žižkovie


nie patrzę na ich dziurawe skarpetki

moim też się zdarza


pokazują mi

jak prawidłowo umyć nos i uszy

są mi ojcem i synem i czymkolwiek innym


wychodząc witamy się z tajniakami

myślą że o nas wiedzą

myślą że o nich nie wiemy


leci rdzawa woda



Rijad w bezczasie


sukces jako imperatyw cywilizacyjny

jesteśmy potomkami Beduinów i fellachów

otoczonymi żelazobetonem

karakiem pakistańskich taksówkarzy


czytamy swoje 

pisane literackim arabskim

wiersze o wyprawach za Bosfor za Kaukaz

upewniamy się nawzajem o istocie rzeczy


nie daję się eskapizmowi

uzmysławiam sobie na własne podobieństwo


smród spalonych opon jest identyczny

na parkingu w Rijadzie

na serpentynach pod Jabłońcem



Bezpieczeństwo


zalew po burzy

wyrzuca dmuchane łodzie

na bok przewróconego truchła


zewnętrze to nowa warstwa dobrze znanego

istnieje szaleństwo i szaleństwo

włóczęga jako nieustanne chodzenie w kółko

wymówione słowo powrót brzmi karkołomnie


ostrzeżenia z megafonów straży przybrzeżnej

niosą się po niemej dolinie


który gatunek porostu 

pokazuje Wschód?




wiersze z tomu Možnosti přehlíženého


 

Sufian Massalema @smassalema, urodzony w 1999 r. w Jabloncu nad Nysą, mieszka w Pradze. Studiuje prawo oraz studia bliskowschodnie na Uniwersytecie Karola. Poeta, slamer, występował m.in. w Rumunii i Wietnamie. Współorganizuje wydarzenia literackie i kulturalne. W tym roku w serii wydawniczej Mlat ukazał się jego debiutancki tom Možnosti přehlíženého.






bottom of page