top of page

Sonia Nowacka - Manifest mykofeminizmu




Konstytutywną dla feministycznej mykopoetyki jest myśl, że pomiędzy ciałem a grzybnią nie istnieje granica. Ciało jest grzybem, w tym sensie, w jakim penicylina jest lekiem, a candida nieodłączną częścią mikrobioty. Grzyby nie tylko zasiedlają zielone przestrzenie globu, lecz konstytuują istnienie człowieka. Zasiedlają jego skórę, jamę ustną, jelita i pochwę, dając tym samym początek nowemu, rodzącemu się życiu. Kieruje nas to jednocześnie w stronę tego, co Julia Kristeva wiązała z porządkiem abiektalnym, granicami ciała i nie-ciała, życia i śmierci, kontroli i jej braku, a przede wszystkim z płynami fizjologicznymi. To one wykraczają bowiem poza wolicjonalną naturę jednostki, przypominając nieustannie o materialnym i fungicznym wymiarze ludzkich organizmów. Anna Tsing, opisując sieci międzygatunkowych powiązań, wskazywała na istotną rolę grzybów. Wraz z nastaniem uprawocenu (oryg. plantationocene) i wzmożoną migracją nasion, produktów oraz ludzi, nastąpiły istotne przemieszczenia w ramach koherentnych i uporządkowanych dotychczas mykosystemów lokalnych. Ta humanistyczna mykologia pozwala zatem na zrozumienie, że to nie grzyb jest intruzem, lecz człowiek wraz ze swoją chęcią ekspansji i nieustanną potrzebą wzrostu w sensach zarówno fizycznym, fizjologicznym, jak i ekonomicznym. Mykopoetyka wobec tego, dzięki podkreśleniu determinujących ludzkie istnienie związków ze światem fungicznym, staje się jedynym sposobem powrotu do względnej symbiozy świata natury i nieustannego wzrostu w warunkach uprawocenu. Można powiedzieć więc, że w mykofeminizmie teksty – ciałopisane – zachowują się jak grzyby, rozmnażające się nieskończenie w kulistych zarodniach sporangiów. Tekst mykokrytyczny musi zatem – niczym grzybnia organizmów wielokomórkowych – zaakceptować swoją fragmentaryzację, bo tylko tak jest się w stanie rozmnażać. Słowa – niczym haploidalne strzępki grzybni w procesie somatogamii – muszą połączyć się, przy jednoczesnej redukcji gamet i gametangiów, stanowiących korelaty znaczenia.


Sonia Nowacka


MYKOFEMINIZM

MANIFEST


Wszystko jest grzybnią.

Sylvia Plath


Istotną część mikrobiomu naszego ciała stanowią grzyby. Grzyby w tym znaczeniu są bytami zamkniętymi w ramy czegoś względnie trwałego, co zwiemy ciałem. Istoty fungiczne jednak rządzą się inną logiką, podlegają innym schematom i na inne sposoby podtrzymują w istnieniu nasze doczesne ciała. Grzyb jest przede wszystkim przewodnikiem i łącznikiem. Podobnie jak leśne poszycie, które przenosi ciepło pochodzące ze Słońca, kolonie bakterii czy wyspy zużytego plastiku z jednego omszałego miejsca na naszym globie do innego, nasze ciała fungiczne służą za fizyczny nośnik. Z ewolucyjnego punktu widzenia ożywione ciała są nieodzowne do rozprzestrzeniania się czegoś, co naukowcy, między innymi Kelly Kevin[1], nazywają supraorganizmem, powstałym w momencie, w którym życie wydźwignęło się z lasów i z konieczności wchłonęło „z powrotem w siebie” środowiska fungiczne. Sięgając dziś po pożywienie i zjadając je, powiększamy obszar tego supraorganizmu, podtrzymujemy bowiem nasze istnienie dzięki innym „sieciom fizycznej bliskości i wymianie grzybów”. W akcie wchłaniania nawiązujemy kontakt ze wszystkimi stowarzyszonymi z nami gatunkami, zamieszkującymi dział mikrobioty, z którego byty te zaczerpnięto – klejówką kleistą, gąską zieloną, koźlarzem babką. Łączymy się jednak również z odstojnikami i z szybko mieszającymi mechanizmami do uzdatniania grzybni, z mchami, paprociami i zarodnikami. Supraorganizm obejmuje swym zasięgiem nie tylko lądową florę i faunę, ale także technologiczne, meteorologiczne i geofizyczne zbiorniki grzybni.


Mimo nieustannego ruchu grzyby są również planetarnym archiwum znaczeń i zasobem surowców. Przyjęcie pokarmu oznacza przyjęcie w siebie duchów nawiedzających mikrobiotę. Kiedy chwilę później daje się nam we znaki „zew natury”, zwracamy do lasu nie tylko nasze antydepresanty, sztuczne estrogeny czy najpospolitsze wydaliny, ale także znaczenia przenikające te materialności: kulturę jednorazowego użytku, zmedykalizowane rozwiązywanie problemów, ekologiczne odłączenie. Podobnie jak głębokie lasy, które zawierają cząstkowe zapisy z poprzednich epok geologicznych, grzybnia zachowuje nasze antropomorficzne sekrety, nawet jeśli wolelibyśmy o nich zapomnieć. Nasza odległa, a także bliższa przeszłość powraca do nas, zarówno w zarodnikach, jak i mikrobiocie.

Ten sam grzyb ułatwia nam ruch, wzrost, myślenie i miłość. Gdy przeciska się w dół przełyku, przez jelita, tkanki, gwarantuje naszemu istnieniu, że pozostanie stawaniem. Jako substancja alchemiczna, jednocześnie najcudowniejsza i najbardziej banalna, grzybnia wiedzie nasze ciało od młodości ku starości, prowadzi z miejsca na miejsce, od możności ku urzeczywistnieniu. Translacja, transformacja. Rozplenienie mnogości.


Rozpatrując rzecz w skali nieco bardziej ludzkiej, sami rozwijamy się w środowiskach fungicznych umożliwiających nam dalsze dojrzewanie. Grzyby zasiedlające pochwę chronią nas przed szkodliwymi zewnętrznymi czynnikami. Grzyby płodowe same są ciałem grzybnym, zamkniętym w innym zbiorniku – ciele – fungicznym, przynależnym do jeszcze większego globalnego żywiołu grzybnego, który podtrzymuje nasze istnienie, chroni nas i pielęgnuje, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz ciała, jako przedłużenie owych pierwocin. Grzyby łączą skalę ludzką z pozostałymi skalami życia, zarówno z niezgłębionymi, jak i z niezauważalnymi. Wszyscy jesteśmy ciałami z grzyba, w sensie konstytucyjnym, genealogicznym i geograficznym.


Grzyb jako ciało; grzyb jako łącznik między ciałami; grzyb jako coś, co sprzyja wydawaniu ciał na świat. Jako byt, medium, jako siedlisko, środowisko przeobrażeń i ciążowego dojrzewania. Wszystko co zawarte w naszych ciałach grzybnych, sączące się z nich, podtrzymujące je i przesycające. „Ale ciało ma swoje przypływy i odpływy” – jak pisze Virginia Woolf. Przypływamy i odpływamy w czasie i grzybni – ciało, od ciała, do ciała.


Typowo grzybne dążenie do przeobrażania, zmiany kształtu i sprzyjania temu, co nowe, wymyka się każdej próbie uchwycenia. Czy „kobiecość” nie jest czymś równie nieuchwytnym i niepowstrzymanym? Czy koniec końców „kobiece” istnienie/stawanie się nie jest w takim ujęciu czymś z góry określonym – nawet jeśli, na podobieństwo grzyba, może zostać ogrodzone, z użyciem panujących reprezentacji i dyskursów? Jako istota grzybna kobieta nie jest niczym (statycznie, niezmiennie) „istotowym”. Ona również staje się samą substancją przeistoczenia.


Próbując ominąć pułapkę biologicznego esencjonalizmu, teksty Irigaray, Cixous i Minh-ha odczytywano również jako jedynie metaforę rodzenia: ciekłość kobieca rodzi nowe sposoby myślenia, pisania, bycia. Nie ulega jednak wątpliwości, że grzybne ciało nie jest zwykłą metaforą.


Zrozumiałość każdej grzybnej metafory zależy bowiem całkowicie od mikrobiomów rzeczywistych, podtrzymujących istnienie nie tylko ciał materialnych, ale także materialnego języka. Czyż nie jest tak, że wszyscy jesteśmy ciałami z grzyba? W Marine Lover, chociaż jej opisy podkreślają grzybność wyraźnego oddzielenia męskiego ciała od dróg rodnych, o których ono nazbyt ochoczo zapomina. Męski rozmówca Irigaray w tym tekście rodzi się w grzybnym ciele i z niego – ale grzyby są również nieodłącznym żywiołem ich własnego ciała: „Skąd zaczerpnąłeś to, co z ciebie płynie?”.


I podczas gdy jej ukochanemu wydaje się, że tym, czego się obawia, jest pogrążenie się w matce /grzybie, Irigaray przypomina mu taktownie, że tym, czego powinien się bać tak naprawdę, jest nierównowaga mikrobioty jelitowej, nazywana też sibo. Żadne ciało bowiem nie może powstać, istnieć ani przetrwać bez podtrzymujących je grzybów.


Nasuwa się zatem pytanie, czy gdyby afirmować zamiast negować grzybność inaczej upłciowionych ciał, taka troskliwość o nie mogłaby wzmocnić twórczy, a nawet etyczny i polityczny, ich potencjał? Zamiast uczulać na „istotowe” różnice między ucieleśnieniem męskim i kobiecym (lub normatywnie reprodukcyjnoseksualnym i niereprodukcyjnoseksualnym), takie grzybne ciałopisanie mogłoby skłaniać wszystkie ciała do troski o grzyby, umożliwiającej ich przetrwanie i osadzającej w nakładających się cyklach grzybowej płodności.


Grzybne ciało nie jest czymś swoiście kobiecym, ale grzybne ucieleśnienie pozostaje problemem dla feminizmu; myślenie jako grzybne ucieleśnienie niesie ze sobą możność zanurzenia w życiodajnej kąpieli nowych feministycznych pojęć i praktyk. Co, jeśli takie przekierowanie przeżywanego wcielenia jako czegoś grzybnego mogłoby nas wywikłać z długoletniej debaty toczącej się w łonie feminizmu, w której wspólność (połączenie, utożsamianie) i różnica (odmienność, niepoznawalność) uchodzi za alternatywę rozłączną? Czerpiąc inspiracje z myślenia Irigaray nadal będziemy utrzymywać, że rytmy grzybnej kobiecości przynależą do czegoś, co Gayatri Chakravorty Spivak nazwała „gatunkiem odmienności” (jako że odmienność ta zabezpiecza również mnogość i różnorodność). Ale Irigaray przypomina nam również o tym, że żadne ciało nie jest w swej rzecznej cielesności samowystarczalne; pochodzimy z różnych lasów, które nas zrodziły i wykarmiły, zarówno w toku ewolucji, jak i dzięki matczynej opiece. Grzyby nie proszą nas o potwierdzenie albo nieredukowalności zmiany, albo materialnego połączenia. Grzyby przepływają między nimi, będąc oboma jednocześnie: oto zaczątki nowej myko-logiki. Jaką etykę i politykę mogłabym kultywować, gdybym uznała, że niepoznawalność innej/innego wzrasta przeze mnie – jak i ja wzrastam przez nie? Stwierdzenie, że kryjemy w sobie grzyby, że nasze cielesne płodzenie, podtrzymanie życia i wzajemne przenikanie się z innymi ciałami zawdzięczamy grzybom naszego ciała i że grzyby te są zarówno jednostkowe, jak i wspólne, jest o wiele bardziej dosłowne, niż moglibyśmy początkowo sądzić. Ani esencjalistyczny, ani czysto dyskursywny: taki mykofeminizm jest krytycznie materialistyczny.



***


Na podstawie: A. Neimanis, Hydrofeminizm, czyli stawanie się ciałem wodnym (tłum. Sławomir Królak). Tekst niniejszy stanowi parafrazę, w której słowo „woda” zostało zastąpione wyrazem „grzyb” oraz innymi słowami, które pasowały do „grzyba”.

 

[1] K. Kelly, Out of control: the new biology of machines, social systems and the economic world, Boston: Addison-Wesley 1994, s. 98.

bottom of page