obraz wygenerowany w leonardo.ai
Stopy metryczne funkcjonowały już w czasach Safony, czyli grubo ponad dwa i pół tysiąca lat temu. Bodajże Arystoteles w Poetyce opisywał je. W czasach rzymskich na przejętej schedzie metrycznej funkcjonowała cała socjeta literacka owych czasów. Dwa zdania, wystarczy, kto chce więcej, niech sięgnie na przykład do Słownika terminów literackich pod redakcją Sławińskiego, Okopień-Sławińskiej. Z tego słownika mam wypisany cały rządek stóp, które tak naprawdę wziąłem na zimno jak wzory matematyczne, bez odniesień do źródeł czy doświadczenia, próbując stopa za stopą, krok za krokiem, dzień za dniem, regularnie wkładając w poszczególne wiersze, aż do sfinalizowania swojego ostatniego tomu. To, co przerobiłem, zostało mi w głowie i częstokroć myślę duktem starogreckich stóp metrycznych w polszczyźnie, co sprawia mi wielką przyjemność, zabawę, i nie tylko.
Na polskim podwórku aż do czasów Jana Kochanowskiego [1530-1584] funkcjonował wiersz składniowo-intonacyjny, typowy średniowieczny. Starszą formą były przysłowia, które traktować należy jako pierwotną formę zachowanej poezji przedpolskiej, nie tyle ludowej, ile plemiennej [ta u mistrza Jana stanowiła niejedenkroć ważny punkt odniesienia dla danego wiersza, jeśli nie nawet oś utworu].
Kochanowski, po studiach u Robotello w Padwie [najwybitniejszego teoretyka poezji swoich czasów], po zassaniu wrażeń z Półwyspu Apenińskiego, nabyciu ogłady literackiej i przejściu z wiersza łacińskiego na wiersz polski musiał ustawić rytm, pogodzić, pożenić antyczne stopy z praktyką mowy w polszczyźnie, zatem musiał i wsłuchać się głęboko w polską mowę, aby wydobyć to, co dla niego najcenniejsze, a więc to, gdzie pada akcent. A akcent pada w najczęstszej mierze na przedostatnią sylabę. W tej sytuacji doprowadził do ustanowienia sześciu stóp:
trochej Ss
jamb sS
daktyl Sss
amfibrach sSs
anapest ssS
peon III ssSs
Ze zmiennym szczęściem próbowali to składać w dłuższe całostki poeci aż do teraz. Wprowadzano heksametry. Pan Tadeusz Adama Mickiewicza w dużej mierze jest taką właśnie składanką stóp, zresztą najłatwiej heksametr w polszczyżnie na trzynastozgłoskowcu sklecić z pięciu trochejów i jednego amfibracha, można pokleić pięć trochejów i jambów, np. cztery trocheje i jamb i… anapest, który byłby takim „wydłużonym jambem”.
Kochanowski musiał trochą złamać polszczyznę, nagiąć ją, by uzyskać takie stopy jak jamb albo anapest, a więc z akcentem padającym na ostatnią sylabę, bo takiej sytuacji w języku polskim nie ma. Dla przykładu w języku czeskim jest sporo słów, które kończą się akcentowaną sylabą, no i Mistrz Jan z Czarnolasu porobił sobie takie układanki. Widzę to tak:
przyimek i jednosylabowy rzeczownik [na przykład]
i noc [na końcu frazy]
i przez noc [na końcu frazy]
Można powiedzieć, że Jan Kochanowski jest ojcem kadencji i antykadencji w poezji polskiej [wznosząca intonacja i opadająca intonacja w wierszu], najciekawiej to wypada przy poprzeplataniu następujących po sobie fraz nawet nie rymami żeńskim i męskim, ile trochejem i jambem, a te przecież łatwo sobie przypisać, pożenić, a w obecnej praktyce poetyckiej, po pracy Peipera i młodszych od niego [na przykład Jasieński z oddechem Siewierianina na plecach, Przyboś], a i u żyjących współcześnie, których możecie spotkać na ulicy, świetnie grają do tego konsonansy i asonansy. Oczywiście bierzemy pod uwagę dowolne sposoby kombinacji poetyckich w dziedzinie rytmu, wiadomo, że rym też dokłada do rytmu, ale sam rym, bez odpowiednio rozśpiewanego samym rytmem tekstu jest mało warty. Z mojej strony to przytyk do rapu i raperów, zwłaszcza polskich, bo, dajmy na to, w amerykańskim rapie, niesionym przez angielszczyznę, tak jak i w całej twórczości angielskojęzycznej, znajduje się cała masa krótkich słów, jednosylabowych, i z tego można, nawet nieświadomie, całą masę stóp metrycznych wysmażyć, zestrojów rytmicznych, i to u nich brzmi inaczej, bardziej bogata rytmika przez to jest, a nawet, uwaga, cały ich rozwój cywilizacyjny, bo wnoszę, że im krótsza informacja, tym szybciej dzieją się zadania czy biznesy. Patrzcie prosto, a i z innej bajki: The Rolling Stones Paint it black, Let it bleed to amfimakry, akcent na pierwszą, druga to nieakcent, trzecia akcentowana. Fajnie mają ci Anglicy, nie?
Aby stopy metryczne w polszczyźnie były w większej mierze i świadomie wykorzystane, trzeba coś zmienić w podejściu i metodzie poetyckiej, mogą, jest szansa, zaistnieć. O ile te znane nam sześć stóp Kochanowskiego, wykładane w szkołach średnich [o ile], na wydziałach polonistycznych, czy w szkołach aktorskich, wśród ambitnych piosenkarzy, to przyszedł czas na unowocześnienie tegoż poprzez… krok w tył. Bez mała dziesięć lat temu rozmawialiśmy o tym ze Szczepanem Kopytem, poetą z Poznania, liczyliśmy realnie stopy, ile ich może być w naszym wspólnym języku, wymsknęło się koledze owemu, że język polski stać na piętnaście-szesnaście stóp metrycznych w miejsce owych wzmiankowanych sześciu.
A teraz wszystkie stopy metryczne:
jamb sS
pirychej ss
spondej SS
trochej Ss
amfibrach sSs
amfimakr SsS
anapest ssS
antybakch SSs
bakch sSS
daktyl Sss
molos SSS
trybrach sss
antyspast sSSs
chorijamb SssS
jonik a maiore SSss
jonik a minore ssSS
dyjamb sSsS
dypirychej ssss
dyspondej SSSS
dytrochej SsSs
epitryt 1 sSSS
epitryt 2 SsSS
epitryt 3 SSsS
epitryt 4 SSSs
peon 1 Ssss
peon 2 sSss
peon 3 ssSs
peon 4 sssS
rybeon sssSs
mileon ssssSs
I, jak widzicie, po wrzuceniu we frazę jednego mileona i rybeona, macie jedenastozgłoskowiec z dwoma akcentami, a to można uzyskać po wrzuceniu dwóch np. imiesłowów z końcówką -cy, -ca jako część opisu czegokolwiek, np. „napoczynający”, „przekonywający”, etc. Zapisałem stopy „eskami”, żeby to nie rozsypało się podczas wrzucania na stronę internetową, wiadomo, jak to jest, ilekroć zapisywałem tytuły własnych książek kursywą, wielokroć wychodziło w praniu elektronicznym jako prosta.
Powiem państwu tak, trzeba wrócić najpierw do spondeja, który na chwilę pojawił się w awangardzie międzywojennej, by na nowo wskoczyć do wiersza na dłużej po 1989 roku, spotkać takie coś możemy u Cezarego Domarusa, od około trzydziestu lat czynnego artystycznie na Wybrzeżu i w Warszawie. Spondej można łatwo komponować z dwóch jednosylabowych rzeczowników w formie metafory dopełniaczowej, na przykład „brak snu”, „cień lip”,
a to może funkcjonować nagle jako czasemkroć wzmiankowany przez teoretyków amfimakr: „braku snu”, „lipy cień”, „orła cień” [prrr!], a więc trzysylabowa stopa z dwoma akcentami na początku i na końcu stopy, jak pokazywałem to na przykładzie dwóch tytułów Rolling Stones kilka akapitów wcześniej,
no tak, ale „cień lipy” to już antybakch, wyobraźcie sobie, że zanim przepracowałem te stopy w końcu, znalazłem na to miejsce w mózgu po wyrzuceni części zbędnej mi wiedzy, popełniałem czasem błędy w metrum [mimo wiedzy…] i „jest lepiej” traktowałem jako amfibrach, a to antybakch, a więc odwróconość tegoż, musiałem sam siebie poprawić, a nawet dostosować oddech i siłę wypowiedzi do tak zastosowanych, przestrojonych, akcentów.
„trza czuć zgrzyt szyn”
W tomie blask glac rozpocząłem od dyspondeja, a więc podwójnego spondeja, zatem sztucznie stworzonej stopy czteroakcentowej, ośmiomorowej [to tylko tak tu przywołuję jako trochę akt retoryczny, bowiem mory to domena języków starogreckiego, starołacińskiego, a więc tych, które opierały się na krótkich i długich samogłoskach, jeden mor oznaczał krótką sylabę, dwa mory długą, w polszczyźnie piętnastego wieku były u nas długie i krótkie, zatem, uwaga, Kochanowski rewolucjonizował polska poezję po zaniku długich sylab!], całe długie miesiące kombinowałem, jak to poukładać i znalazłem sposób na „przyspieszenie rytmu w polszczyźnie poetyckiej”, zacząłem mocniej pracować na krótkich słowach, a największym wyzwaniem było „wszczepienie” epityrytów 1, 2, 3, 4 do polszczyzny, co rzeczą jest brutalną dla polskiego poety, polskiej poetki. Pokażę krótkie przykłady:
„mnich bez cech psich” – epitryt 2
„tort zacząć czas” – epitryt 3
Stosunkowo najłatwiejszą stopą, z rzadka używaną przez polskich poetów/poetki jest amfimakr, gdzie indziej zwany amfimacerem, o którym wzmiankowałem, posługuje się nim świadomie i coraz częściej Marcin Ostrychacz, który również, równolegle do moich poszukiwań, przeprowadzał, z kolei Miłosz Biedrzycki, który wspierał mnie w poszukiwaniach, sam zagęszcza swoje frazy spondejami i molosami.
„jak smog smok cmok ćfok krok w bok i skok przez tor!”
Proszę zobaczyć, to jest jedna fraza z wiersza „SYRENY LOKOMOTYW”, który ukazał się w tomie Dar Meneli, w końcowych fragmentach. To była moja pierwsza wprawka w zmianę rytmu, pokazywałem to Básnikowi Ticho w Pradze. Teraz patrzę na to z perspektywy: epitryt 1, epitryt 4, amfimakr. Teraz, z perspektywy czasu, mogę spojrzeć na tę wizję z punktu widzenia pięć lat starszego człowieka, który, być może i na jej podstawie, wypracował sobie metodologię pracy nad słowem, nawet nie wiadomo po co.