top of page

Olga Rembielińska - zestaw czterech wierszy




W pracowni


“wbijam szprychę w metalową ramę”

               ten wers pożyczyłam 

od pani dermatolog choć mogę i ciąć 

                technokratycznie (pozdrawiam rybę)

niech przecieka jak roztopione masło

/ jak u Salvadora Dali,

 gdy rzeźby tracą zęby



Toujours 


Liżę globus dookoła mojej głowy jakże on pięknie wiruje

nieco się zalewam śliną lecz nie przeszkadza mi to splatać mocniej węzłów na okręcie

północny wiatr dmie i pcha moje żagle w dół, czy przekroczę zewnętrzne?

tam czeka na mnie psyche z naręczem hortensji



)))


Lubczyk zapachniał mi w dłoniach

i wywołał romantyczne ptaki

drzemające przed chwilą na krzewach

i odtąd kluczą nad moją głową kreśląc

abstrakcyjne kształty wyśpiewując

pochwalne pieśni w imię

ich namiętnej natury

stroją swe piękne skrzydła

i puszczają kryształowe oczka

do mitycznych bogów

przechadzających się po leśnych traktach

na ich widok miejska dziewczyna

rozdarła swe serce na czerwonym głogu

na którym od teraz wiszą pulsujące strzępy

przypominające o szczerych

sojusznikach każdego niespokojnego pióra



Mandelbrot


Kiedy cuchnie śmierć

kolor czarny rusza się do wewnątrz

a wielobarwny na zewnątrz

kawalkaduje znaczenie słowa nieskończoność

rzuca kostkami z chleba

można je zjeść lub przygniecionym głodem

zagrać w loterię

i co teraz?

rozpłataj język na małe języczki

zawiń się pod żuchwę 

bottom of page