***
Skończyło się lato, a ty nadal żywy,
Masz hortus conclusus w Krakowie prawdziwy.
Ziemia i trawa pachną w nim za oknem,
I przed snem w ulewie ptaki biorą kąpiel.
Uchwytne i nieuchwytne wychodzi z ziemi,
Ze wszystkimi jednorożcami żyjesz jak swoimi.
Drzewo Życia przed domem niebo podpiera,
Woda Sambationu gorzknieje na piersiach.
Płytki, głęboki, jako larwa, imago
W biegu widzisz całą prawdę nagą,
Rozbiegając jak nafta w kałuży życia,
Z ciszy wcałowany w serca bicie
***
Lipcowość – wiadoma właściwość taka,
Kiedy każdy kwiat w paproć ucieka
I wszyscy, żywi od ognia do wody,
Idą na rzeki, idą na sady.
A tam wcałowała się w policzek pełnia,
Nie tylko ona, i za to dzięki spełniam,
Nie tylko dzięki, a łono wiecznie
Nie będzie próżne, czekaj, koniecznie.
Wojna przecięła cię jak którąś z granic,
I wszystkie zakazy są już na nic,
Ty dziś jak rzeka albo któraś z roślin:
Jak chcesz, płyń albo rośnij.
I paproć kwitnie, i Wilga szumi,
Rudawa, i Drwinka, błękit spokojny.
O sierpniu, swój sierp naostrz i zetnij
Uprzykrzone źdźbło wojny...
***
A rzeka nie zniknie za nic
Jej odnogi po zakamarkach
Wilgotne łożysko bez granic
Wilgoć gnieździ się jak ptak
Wróżka wilgoci szukała
Walhalla obejdzie się bez nas –
Jeszcze lipiec, wianki, Kupała
Skoków przez ogień czas
Przez płomień w wodę w amoku
Już lecą niektórzy goli
To lato w Adamowym stroju
Gotuje ciebie do skoku
Wilgoć to dzika istota
Chociaż nie udomowisz jej
Będą między wami błota
Intymne strumyki, ruczaje.