top of page

Misza Sagi - zestaw trzech wierszy



smutni gangsterzy palą papierosa patrząc na panoramę tokio


chińskie triady ze swoich laboratoriów 

przesyłają do meksyku fentanyl

kartel sinaloa przerzuca do vancouver


’ndràngheta opłaca bałtyckich bankierów

londyńskie city dba o rosyjską gotówkę 

audytorzy banków opłacani na cyprze

 

żetony z makau sprzedawane w wiedniu 

konta w bankach szwajcarskich 

sto tysięcy za rzut kostką w bakaracie 


wszystko chodzi harmonijnie 

jak rolex jak tai chi 

w zhongshan parku


małymi łykami 

piję fair trade kawę 

od zapatystow z chiapas


bogactwo skapuje 

gdy wille z klifów 

osuwają się do morza



pierwsza asztanga w roku drewnianego smoka


śni mi się singapur

superdrzewa zakwitły wiśniami


śni mi się demokratyczna

komunikacja z dżdżownicami 


śni mi się graffiti

„abortować kapitalizm”


budzą mnie ruchy tektoniczne

pod twoją skórą


niebieskie szepty 

pod lewym obojczykiem


próbuję je wyssać 

szepcząc zaklęcia


jeszcze nie dziś; co umrze 

umrze nie dzisiaj


ten świat jest czystą ziemią 

amida jest twoim ciałem


rzeczy istnieją 

ale oniemiałe



tylko kochankowie kandi przeżyją 


lato się psuje fermentuje 

buzuje podchodzi do gardła


o północy na stacji w katowicach

w tlk awansowanym do intercity 

opóźnionym dwie godziny 

przez „wypadek z udziałem człowieka”


lewym okiem widzę miłość 

prawym śmierć zamykam oczy 


a dziewczyny piękne jak vespa piaggio

śmigają na rolkach po bulwarach


dzięki fast-fashion rzeki w bangladeszu

mienią się barwami najmodniejszego koloru

przyszłego sezonu


oczyszczalnia wody kosztuje pięć eurocentów/litr

wyprodukowanie jednego t-shirtu za cztery euro

to dwa tysiące siedemset litrów wody


u mnie w pracy mam regulowane biurka

pokój do płaczu i budkę do mindflulnessu

obok wyjścia ewakuacyjnego 


pewnego dnia kiedy będziemy młodzi 

jak czerwcowy bób

zamkną nam korpo 


zaczniemy 

pracować zdalnie w leśnictwie

wklepiemy w excelu ctrl + m

wszystkie komórki dni

połączą się w jedno


będziemy hodować agrest i porzeczkę

nauczymy się mowy ptaków


potem nie opłacimy abonamentu za słońce

tańcząc policzymy wszystkie żebra nocy


wymienimy się kandi

tylko kochankowie kandi przeżyją 

bottom of page