top of page

Marcin Idczak - Nieskończona samotność (o „Dobrych nieznajomych” Andrew Haigha)




Wnętrza ludzkie są nieskończone. Posiłkując się Witkacym i jego Czystą Formą: wejście w kontakt ze swoją własną jednością w wielości – czyli moment, w którym wobec obcego i zimnego Kosmosu odczujemy siebie samych jako nieskończoną przestrzeń elementów konstytuujących naszą osobę – jest celem i triumfem sztuki. To przeżycie metafizyczne, podczas którego dotykamy siebie samych we wszystkich możliwych wersjach naraz. Chwila rzadka, ulotna i cenna; uganiamy się za tymi doświadczeniami, jak lepidopterolog biegnący z siatką po dżungli za niespotykanym gatunkiem motyla. 


Intymny kontakt z sobą samym w sobie może oczywiście być wywołany za pomocą innych środków. Tak jak głębokie doświadczenie religijne pozwala przywołać z głębin jestestwa wewnętrzny absolut i zasymulować objęcia któregoś z bogów, tak i psychodeliczny trip rozpuszczający ego zabiera podróżnika w światy pełne miliona twarzy i miliona par oczu, patrzących z czułością na odprysk własnej świadomości. Szukamy tego kontaktu, bo znajdujemy w nim najcieplejszą, najbardziej bezinteresowną z form miłości – miłość do siebie samego. Nie jest przecież prawdziwe nic poza percepcją, a więc na wnętrzu zaczyna się i kończy wszystko, czym jesteśmy. I widzimy, że jest to dobre.


Ale nieskończoność jest też straszna. To zimno i wilgoć, i ciemność bez granic, okalająca zjawy zmaterializowane z niepojętej materii myśli. Panikę budzi odkrycie, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dotknąć ani kochać niczego, co nie jest nami. Rzadko wystarcza nam jedno życie, aby przetrawić i zaakceptować fakt niezwykłej samotności istoty ludzkiej. Jeżeli bóg, który wyciągnął rękę do małego i przestraszonego stworzonka z obietnicą niegasnącego wsparcia, jest tylko tym samym stworzonkiem, to jak poradzić sobie z tą pustką? Skoro najgłębsza, najprawdziwsza intymność i życie dzielone z drugim człowiekiem pozostaje jedynie stworzonym w nas samych fantomem, to czy damy radę cieszyć się samym wiecznym, skazanym z góry na porażkę, poszukiwaniem kontaktu?


Andrew Heigh konstruuje w swoich „Dobrych nieznajomych” następujący obraz: główny bohater filmu, Adam (Andrew Scott) stoi w windzie, której drzwi przed chwilą się zamknęły. Za nimi została smutna twarz Harry’ego (Paul Mezcal), pięknego chłopaka, zdającego się duszą bratnią, równie samotną w pustym budynku niezamieszkanego jeszcze apartamentowca. W windzie umieszczono naprzeciw siebie lustra, reprodukujące swoje odbicia. Widzimy w nich powieloną sylwetkę Adama w nieskończonym czarnym tunelu. W którąkolwiek stronę się obróci, jedynym, co zobaczy, będzie on sam. Jego własne oczy, zdolne do odbicia jedynie jego własnej twarzy; ciemność, w której nie zmieści się nic poza nim. To jak bycie przykutym do dna czarnego jeziora – woda wypiera wszystko, co próbuje spłynąć niżej. To dla filmu kadr esencjonalny. Skrajna izolacja psychiczna zmusi bohatera do rozmów z duchami, powołanymi do życia w delirycznym geście rozpaczy.


Mistyczne metafory „Dobrych nieznajomych” włożone są w kontekst współczesnej alienacji oraz problemów społeczności gejowskiej. Rodzice Adama zginęli w wypadku samochodowym, gdy ten był dzieckiem. Ich powrót z zaświatów staje się dla niego okazją do przepracowania wszystkich gdybań, jakie zgromadził w sobie przez dekady dorosłego życia. Zatrzymani w czasie rodzice mają problem ze zrozumieniem i akceptacją homoseksualizmu syna. Odbywają się wszystkie rozmowy, które nigdy nie miały szansy się wydarzyć: te o drobnych uwagach na temat miękkości nadgarstków i zbyt kobiecym krzyżowaniu nóg przy stole, albo o założeniu rodziny, mającej gwarantować pewne miejsce w społeczeństwie – silną definicję samego siebie i stabilność. „Słyszałam, że to bardzo samotne życie”, mówi do Adama zmartwiona matka. „To nie te czasy”, dziwi się Adam, „jeśli jestem samotny, to nie dlatego, że jestem gejem”. „Naprawdę?”, dopytuje kobieta, wystawiając syna na konfrontację z prawdą, którą przecież dobrze znał. Oczywiście, rozmawiając sam ze sobą za pomocą fantomów, bohater nie jest w stanie nie przebaczyć swoim rodzicom i sobie samemu tego, kim jest. Ojciec padnie w jego objęcia, przepraszając, że nigdy nie wszedł do pokoju, gdy słyszał płacz syna. Oboje zaakceptują miłość Adama, Harry’ego, a nawet będą zachęcać go do stworzenia dobrego związku. Wszystkie niedokonane rozgrzeszenia mają szansę dokonać się dlatego, że rodzice bohatera są nim i niczym innym niż on. Tym samym rozbita jaźń jednoczy się wobec nieskończoności. Dzieciństwo kończy się momencie, w którym odkrywamy, że nasi rodzice nie są Bogiem. Ciemność napierająca na Adama to nieobecność Boga.


„Wampiry są pod moimi drzwiami”, mówi Harry podczas pierwszego spotkania kochanków. Przyszedł pod drzwi bohatera z butelką whisky, błagając nieśmiało, by ten go wpuścił. Ale Adam nie był w nastroju. Ich znajomość nigdy się nie wydarzyła, pozostając na zawsze nieznajomością. Ale czy to czyni uczucie, jakie narodziło się później pomiędzy mężczyznami, mniej prawdziwym? Czy szansa mogła być tylko jedna? Adam w końcu wpuścił Harry’ego do swojego mieszkania i stworzył związek oparty na głębokim porozumieniu dwóch wyobcowanych dusz. Jakie znaczenie ma fakt, że jeden z nich jest zjawą, żyjącą w wewnętrznym świecie drugiego? W kontrowersyjnym zwrocie akcji film ujawnia, że Harry od dłuższego czasu nie żyje. Nie poradził sobie z własną nieskończonością, martwą czernią napierającą na drzwi mieszkania. Jego ciało rozkłada się w łazience. „Byłem tak przerażony”, płacze. „Nie jesteś tam; jesteś tutaj, dokładnie tutaj, ze mną”.


Kiedy w pierwszej scenie filmu twarz Adama wyłania się z pomarańczowego wschodu słońca, nabiera kształtu i ostrzy kontury, obserwujemy narodziny pojedynczej świadomości pośród nicości. Finał tworzy z tym obrazem klamrę. Dwaj mężczyźni leżą na łóżku, a ich sylwetki w rytm rzewnej ballady prześwietlone zostają przez oślepiające światło gwiazdy. Ale to złudzenie. Tak naprawdę Adam tuli do serca samego siebie. W opiekuńczym geście bohater oferuje miłość i bezpieczeństwo przestraszonemu dziecku, jakim nigdy nie przestał być. Ta czułość zawiera się w nim i na nim się kończy, ale nie jest przecież egoistyczna. Jest wymierzona we wszystkie ogromne kosmosy naraz, punkty mrugające na mapie nieba. Nieskończona samotność staje się bardzo mała, niemal niedostrzegalna, aż wreszcie ginie gdzieś wśród westchnień i miarowych oddechów. Rozpływa się w wieczności.


 

Dobry nieznajomi (All of Us Strangers )

USA, Wielka Brytania 2023

Scenariusz i reżyseria: Andrew Haigh

Występują: Andrew Scott, Paul Mescal, Claire Foy, Jamie Bell


bottom of page