Koniec z penisem
W internecie wielu mizernych mężczyzn znajduje ukojenie. Tu zachowują się tak,
jakby ich mizeria nie była widoczna nawet w lustrze. Internet pomaga im na przykład w sprawach damsko-męskich, w których zresztą „damski” jest tylko jakiś ulotny fantazmat, a tak naprawdę powinniśmy mówić o sprawach męsko-męskich. Chodzi głównie o kąśliwe
oceny, pouczenia oraz buńczuczne przechwałki wobec kobiet, które w rzeczywistości nie
zauważyłyby nawet ich istnienia.
Z myślą o ich potrzebach stworzono grę Największy penis. Swojego penisa
skanujemy przy pomocy specjalnej, miękkiej tuby kupowanej razem z grą. To on jest
bohaterem gry. Na ekranie widzimy go przez cały czas, na podobnej zasadzie, na jakiej
w strzelankach mamy widoczną lufę karabinu. Idziemy penisem i zdobywamy nim punkty.
Dzięki nim powiększa się on i potężnieje. Zdobywa on też nowe umiejętności, np. na
wyższym poziomie, penisem możemy mówić, jesteśmy zdolni powiedzieć takie zdania, jak:
„z łóżka bym nie wygonił” czy „kijem bym nie dotknął”.
Zadania są różnego typu, od zręcznościowych aż po strategiczne. Gra uzależnia
błyskawicznie. Mężczyzna, obserwując ciągły rozwój swojego przyrodzenia, nie widzi sensu
wychodzić z niej. Szczególnie, że oprócz zadań, natrafia na różne bonusy i przyjemności.
Może skierować swojego penisa do lasu, gdzie między drzewami przemykają sarenki o
zadkach stylizowanych na damskie pupy. Gonienie sarenek po lesie wpływa na gracza
terapeutycznie a każdy penis podczas takiego biegu wygrywa. W wersji premium można na
zad sarenki nałożyć pupy gwiazd muzyki pop sygnowane autografem. Uważać trzeba tylko
na wnyki rozstawione podstępnie między drzewami.
Pojawia się też element rywalizacji, m.in. walki na penisy. Ponieważ mężczyzna
właściwie nie odchodzi od monitora, nie chce rozstawać się nawet na moment ze swoim
penisem, bojąc się zostawić go choćby na chwilę samego, gospodarka światowa musi
dostosować się do nowej rzeczywistości. Popularne staje się zarabianie penisem w internecie, w trakcie gry. Większość graczy to tutaj przenosi swoją aktywność zawodową,
odkrywając przy okazji swoje kreatywne zdolności. Penisem można tworzyć rzeźby,
malować obrazy, pisać haiku, nagrywać przeboje muzyki pop, grać na werblach czy
prowadzić warsztaty motywacyjne. Znane są przypadki prawników, którzy swoje
najsłynniejsze mowy wygłosili penisem.
Oczywiście, pierwsi giną najbardziej uzależnieni. Umierają z pragnienia,
niedożywienia i skrajnego wyczerpania. Boją się odejść od monitora, nie godzą się na
przejście na wersję mobilną (zbyt mały ekran!), która pozwoliłaby im załatwić podstawowe
fizjologiczne czynności. Ci, którzy nie chcą nawet na chwilę zasnąć, lękający się, że gdy
tylko stracą swojego penisa z oczu, on zmaleje, zniknie, zostanie skradziony.
Druga grupa ofiar to ci niepogodzeni. Odcinają swoje malutkie, prawdziwe penisy
nożyczkami do paznokci i wykrwawiają się w łazienkach.
Kolejni to wariaci, którym mylą się rzeczywistości. Ci, którzy w realnym świecie
próbują zatrzymać swoim penisem taksówkę, tramwaj czy pociąg. Ci, którzy próbują
naprawić silnik swojego starej Toyoty penisem.
Najwytrwalsi gracze docierają do końca. Ich wirtualny penis jest już tak wielki, że
zasłania cały ekran. Potrafi też powiedzieć zdanie: jesteś mi już niepotrzebny. Ci giną
ostatni.