top of page

Jakub Sęczyk - Rower, tetrapod, a może welociraptor?

(recenzja tomów Letnisko i Garadobedaro Mateusza Żaboklickiego)



Jest taki piękny, detektywistyczny niemal, tekst Jacka Sokolskiego o Księgach trzecich Jana Kochanowskiego. Wrocławski filolog, czytając fraszkę 29, myśli o czarnoleskim autorze na podobieństwo Dedala, który wzbija się ponad kreteński labirynt, aby móc odnaleźć się w plątaninie zaprojektowanych przez siebie wcześniej tekstowych korytarzy („Pamiętnik Literacki” 1997, z. 2). Wspomnienie to przywołało we mnie Letnisko Mateusza Żaboklickiego (KONTENT 2023), w którym staropolski kontekst lektury podsuwany jest czytelnikowi bez wstydu i nieironicznie, choć patrząc na podtytuły kilku składających się na tom wierszy – na książki Ż., na wino, na wieczór, żeby wymienić kilka bezsprzecznych nawiązań do fraszek – można uśmiechnąć się porozumiewawczo. Dlaczego wyjmuję z szafy tego historycznoliterackiego trupa? Na pewno nie po to, żeby po kilku trafnych spostrzeżeniach, podsumować swój tekst eleganckim co było do udowodnienia. Czytając Letnisko przed rokiem, podobne nawiązania wydały mi się jedynie „mrugnięciem oka” wykształconego klasycznie poety. Wówczas moje próby odczytania inspirował raczej przełożony przez Żaboklickiego fragment Metamorfoz Owidiusza, a w pogoni Apolla za Dafne i słodko-gorzkiej dynamice erosa, dopatrywałem się głównej zasady organizującej poetykę autora. Niedawno ukazał się jednak poemat Garadobedaro (Nisza 2024), co skłoniło mnie do napisania o dwu tych ostatnich książkach łącznie, tak żeby obok działania siły miłosnej dostrzec jeszcze nieodłącznie związany z nią pęd tanatosa.


Wydaje się, że tym, co w sposób zasadniczy odróżnia Nucić (Dom Literatury w Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi 2021) od dwóch późniejszych książek Żaboklickiego, jest nie tyle sposób czy kierunek patrzenia, co dystans. W debiutanckim tomie podmiot wielokrotnie zwraca się w przeszłość, adresatem czy przedmiotem wierszy czyniąc młodość – tę indywidualną, jak i anegdotyczną, erudycyjnie wynajdowaną w innych utworach literackich (o czym próbowałem opowiedzieć w Aktualniku „Wizji” z 19 kwietnia 2022 roku). W Letnisku i Garadobedaro punkty, pomiędzy którymi wymieniany jest komunikat, zmieniają się, częstokroć pokrywając się z osobami ojca i syna. Syntetycznym, egzemplarycznym wyrażeniem łączących ich relacji jest pieśń o rozkładzie (za dom).


i piaskownicę zrobię zbiję lipcem sierpniem

z myślą o synu zrobię w największym upale

foremka z treścią trestką on babki ja stanę

aż mnie całkiem rozłoży na łopatki grabki


Żaboklicki, swobodnie i przekonująco zarazem, łączy w tym tetrastychu kilka motywów czy, idąc dalej, porządków. Piaskownica, poprzez swoją czworoboczną formę, przypominać zaczyna nie tylko czterowiersz, ale, dzięki zestawieniu związku frazeologicznego rozkładać na łopatki (‘rozchorować się’) z grzebaniem i tytułowym rozkładem, także miejsce pochówku. Cień stojącego nad bawiącym się w piaskownicy synem jawi się z kolei jako fragment swego rodzaju trestki, a otrzymany w ten sposób quazi-herb rodowy zrównany zostaje w wyliczeniu z „foremką z treścią”. Zwięzłość formalna i kondensacja znaczeniowa w uderzający wręcz sposób skontrastowana zostaje z rozciągłością i różnorodnością czasową. Centralny dla tej wypowiedzi plan czasowy właściwy konkretnemu wydarzeniu, zbiciu piaskownicy, najpierw zyskuje wymiar uzasadniony trwaniem prac konstrukcyjnych – „lipcem sierpniem” – następnie zaś zamknięty zostaje naturalną konsekwencją pracy „w największym upale” – osłabieniem lub chorobą. Jednocześnie, w sposób sugestywny, żartobliwy czy wreszcie metaforyczny, mowa jest tu o wymiarach czasowych nakładających się na wcześniej wymienione zdarzenia, ale przekraczających je swoim trwaniem. Jest to najpierw, zasugerowana przez dwuznaczność piaskownicy jako ‘miejsca przechowywania materiału murarskiego’, budowa domu – czy „może dom[ku] przynajmniej lentisk[a]”, jak czytamy w uzasadniającym ten trop wierszu bryzg (na główki). Następnie, humorystycznie zgoła przywołany, rozmyty plan mortuarny. Wreszcie najbardziej ogólny, bo mówiący o zasadach organizacji wypowiedzi, plan, który można nazwać formalnym, reprezentowany przez wyliczenie „foremka z treścią trestką”.


okładka książki "Letnisko" Mateusza Żaboklickiego

W charakterystyczny dla siebie sposób Żaboklicki, zestawiając czas narracji i czas procesu konstruowania wypowiedzi, wprowadza w swoją poetykę ograniczony przez cielesność wymiar materialny. Można przy tym zauważyć, że ewentualne próby przekroczenia go poprzez wyjście poza indywidualne doświadczenie zmysłowe, w wielu przypadkach stanowią pewne modusy stanu początkowego, które w uważny sposób zestawiane są ze swoimi odmianami. Wydaje mi się, że opis ten w dość ogólny sposób oddaje istotę jednej z podstawowych zasadach leżących u podstaw myślenia Żaboklickiego o sposobie istnienia własnego wiersza. Gdyby spróbować oddać tę zasadę w sposób obrazowy, z jednej strony można by za Owidiuszem i Metamorfozami przywołać dynamikę „przemiany ciał w nowe kształty”, z drugiej zaś wielowymiarowość obracającego się hipersześcianu (zainteresowanie taką formą przestrzenną potwierdza na przykład wiersz Tesserakt pod prysznicem z Nucić).


Co ciekawe, jednoczesność rozpięta między dwoma skrajnościami – trwaniem i mijaniem – jest jednym z przewodnich tematów Garadobedaro, gdzie podstawowym środowiskiem badania tej dychotomii staje się radiowa fonosfera. Pozornie bardziej wyraźne niż w Letnisku wychylenie wiersza w swoisty wieloczas jest tutaj naturalną konsekwencją wyboru gatunkowego – wiersza funeralnego czy trenu, który w równym stopniu skupia się na przywoływaniu własnej straty i wspominaniu zmarłego ojca, co równoległej do momentu wypowiedzi relacji przebywania kolejnych etapów żałoby. Dodatkowo Żaboklicki wprowadza w swoim poemacie pewną odmianę, komplikując sytuację liryczną lamentu. Skarga odbywa się bowiem w trakcie podróży samochodowej, rozszczepiając się na reminiscencje wspólnych tras, i w znacznej części skierowana zostaje w przestrzeń radiową. Tradycyjne audycje lub ich fragmenty – postaci, relacje sportowe czy zapamiętane głosy spikerów – na zasadzie bodźców działają na pamięć, wzbudzając poszczególne, mniej lub bardziej wyraźne, wspomnienia. Sama próba komunikacji ze zmarłym podjęta zostaje jednak z wykorzystaniem bardzo specyficznego pasma, jakim jest CB radio pozwalające nie tylko na pasywny odbiór komunikatów, ale także na równoczesne nadawanie ich. Aktualizacja gatunkowa polegałby w tym przypadku na zastąpieniu tradycyjnej bezpośredniej apostrofy zwrotem kierowanym w eter kanału wywoławczego. Centralny punkt lamentu, jak i samego, zdaje się, poematu, stanowi pytanie i odpowiedź, padające w ostatniej części zatytułowanej 28 (27,285 MHz). 


Halo mobliki Halo Jak mnie słychać         

                                   

  Jak zawory w polonezie kolego                                                                 Dobrze cię słychać


Dzięki kolego

Halo mobilki jak Dwernickiego                                       


Stoi miśkowóz Ktoś wywalił dzwona                                           

Są konowały ale masz przejezdną


Dzięki kolego

Moment kolego

To ty?


Nie.


Za przypadkowością tak zadanego pytania, a także oczywistością i tragizmem udzielonej odpowiedzi, kryje się istotna, jeśli nie kluczowa w całym poemacie, problematyka pomyłki.


Zastosowany w Letnisku zabieg polegający na zamknięciu właściwej części utworu złożonej z 23 tetrastychów ramą dwóch wierszy, których tytuły – Nagoszewo / Nagoszewka / Nowa Osuchowa i Brok / Budykierz / Białebłoto – stanowią wyliczenie nazw sąsiadujących ze sobą miejscowości podanych w kolejności sugerującej porządek alfabetyczny lub/i kierunek przemieszczania się, pojawia się także w pierwszej części Garadobedaro, 19 (27,185 MHz). Zapis tego ciągu „z Bolkowa do Strzegomia / ze Strzegomia do Kątów Wrocławskich / z Kątów Wrocławskich do Bielan Wrocławskich...” odpowiada trasie samochodowej prowadzącej do Warszawy. Trudno rozstrzygnąć, czy cyklicznie nawracające w szeregu następstwo liter rzeczywiście odpowiadać ma specyficznemu abecadłu czy nawiązywać do abecedariusza, z całą pewnością powiedzieć jednak można, że w obu przypadkach przedmiotem zainteresowania staje się relacja między słowami i ich desygnatami, czy pismem i tym, co ono, w rzeczywistości wobec niego zewnętrznej, oznacza. Ten językowy obraz uporządkowania i ustabilizowania, niejako zatrzymania w ruchu, zakwestionowany zostaje już w pierwszych ośmiu strofach poematu.


[...]

Oczywiście myliłem ciemno z zimnem Często

zimno z ciemnem myliłem Zebrę i żyrafę

Pralkę z lodówką Kwiecień i czwartek rzecz jasna

Mówiłem żartowałem bo tak właśnie było


Obok pomyłek, które naturalnie wiązane są z nabywaniem kompetencji językowych we wczesnych etapach rozwoju człowieka i wynikają z podobieństw brzmienia wyrazów lub zbliżonych cech charakterystycznych danych przedmiotów, Żaboklicki wymienia te, które bliższe są przejęzyczeniom, ale znalazły w systemie językowym określoną funkcję – welleryzm czy spuneryzm.  Specyficzną formą pomyłki są w tym kontekście te, które mogą wiązać się z zaburzeniami funkcjonowania pamięci i mowy. Wielokrotnie pojawiające się w Garadobedaro błędy fonemiczne, semantyczne, perseweracje czy zapisy, które w skrajnym przypadku mogą zostać zinterpretowane jako częściowa lub całkowita utrata zdolności wypowiadania logicznych zdań, stanowiłyby relację z procesu przeciwnego do uczenia się funkcjonowania w języku – afazję i stopniowe opuszczanie go.


(tylko welleryzm i spuneryzm

tylko selleryzm i wpuneryzm


tylko spulleryzm i weneryzm

(ten akurat ten żart się skończy


to minie        

(powiedział człowiek, któremu paliły się włosy)))


mnie uczył mój przyjaciel Garadobedaro          

                                         

     że skóra dziecka

                                                   nie jest lada

                                          jaką m

                                                      iar

                        ą


Trafnie zapewne Alicja Bagińska („Mały Format” 2024, nr 5-6) rozpoznaje w tym fragmencie nawiązanie do opowiedzianej przez Mickiewicza w Panu Tadeuszu historii Domejki i Dowejki pojedynkujących się przez pociętą na cienkie paski skórę niedźwiedzia. Nie jestem przekonany, czy głównym celem i konsekwencją stojącej za podobną metaforą formy wiersza rzeczywiście jest epikurejskie pogodzenie się z samotnością i bezradnością wobec czyjegoś i własnego przemijania. Wydaje mi się natomiast, że i w Letnisku, i w Garadobedaro Żaboklicki zainteresowany jest przede wszystkim wytworzeniem takiej poetyki, której głównym przedmiotem i problemem rzeczywiście będzie utrzymywanie równowagi. W jaki sposób, pomiędzy czym i w jakim celu?


okładka książki "Garadobedaro" Mateusza Żaboklickiego

Centralnym punktem, wehikułem wręcz, przemieszczającym się po osiach rozrysowanych przez poetę diagramów jest zawsze wiersz. I nic więcej, chciałoby się dodać. Każdy z opisanych wcześniej przypadków u swoich podstaw jest w rzeczywistości eksperymentem polegającym na uruchomieniu i odroczeniu momentu zatrzymania wzbudzonego ruchu. Podtrzymywanie go umożliwia konstruowanie i poetyckie testowanie dychotomii czy paradoksów w taki sposób, który uwzględniał będzie możliwość przekroczenia materialnych (indywidualnych i cielesnych) granic doświadczającego podmiotu.


Jedyny bowiem laur, jakim poeta jest zainteresowany, to ten, który nie jest symbolem zwycięstwa – uchwycenia czy zrozumienia – ale raczej, żeby posłużyć się znów metaforyką Metamorfoz, synonimem gonitwy lub jedynej wartościowej gry „w myśl teorii / byle dalej od własnej bramki”, cytując Żaboklickiego. Zauważenie takiej dynamiki pozwala stwierdzić, że każdy moment początkowy to w rzeczywistości jedyny właściwy momentem. Jego „teraz” zaś jest „zatopionym w czasie rydwanem, który wynurza się w wieczności – tam, gdzie unoszą się pełni prawdziwej radości bogowie”, powiedzieć można za Platonem słowami Anne Carson ze Słodko-gorzkiego erosa[1]. Na koniec, na tle wszystkich wcześniejszych spostrzeżeń, chciałbym zestawić ze sobą dwa świetnie korespondujące ze sobą fragmenty, które syntetycznie oddają metodę poetycką Żaboklickiego. Pierwszy pochodzi ze Wstępu przywołanej książki Carson:


Wirujące piękno porusza umysł. Gdyby udało się je schwytać, byłoby to równoznaczne ze zrozumieniem, jak możliwa jest ta zuchwała równowaga w wirowaniu [...] Biec bez tchu, nie osiągając celu, już samo to jest rozkoszą, pełną żywej nadziei chwilą, która trwa[2].


Drugi zaś to fragment relacji spikera radiowego z Garadobedaro:


państwo tego nie widzą

ale na środku boiska

Kalu Uche robi salta

państwo tego nie widzą

szkoda że państwo tego nie widzą

ale na środku boiska

Kalu Uche robi salta

Kalu Uche robi salta[...]



 

[1] A. Carson, Słodko-gorzki eros, przeł. Renata Lis, Warszawa 2020, s. 183.

[2] Tamże, s. 8.

 

Mateusz Żaboklicki,



bottom of page