top of page

Hanna Janczak - jeden wiersz


fot. Agata Kalinowska



„stoję na zewnątrz w ciągu dnia”


Coś jakby spadające pąki a zaraz potem śnieg i kształty nabierają

dychotomicznego powietrza –


i po raz pierwszy młodzi Niemcy odpowiadając na pytanie o przyszłość

mówią ………. …….. ………… (liczba kropek przypadkowa)

……………… że w przyszłości chcieliby żyć w przeszłości.


Czy widzisz zielony muślin na rantach ławek, ten zbliżający się aplauz

wiosny? Chodź, na żwirze zaznaczę, miejsce w którym bezradność

dokucza najmniej.


O każdej porze dnia wszystko jest przesuwaniem powietrza

tymczasem kiedy leżysz albo siedzisz

chcę cię powąchać ale to dla mnie mega irytujące.

Coś jak syndrom niespokojnych nóg w pociągu albo samolocie.


Zamykam oczy i napinając stopy wyobrażam sobie jak gwałtownie prostuję

nogi albo układając język naprzemiennie wzdłuż i poprzek ust

fiksuję się na odmianie słowa gofr przez przypadki.


Zadzwonił i powiedział, że w niedzielę podczas słońca był w parku gdzie pośród wielu osób biegały

dwa wierne psy: wiatr i udręka,

ujadały

myśli o wojnie i odpłynął w łódeczce krzywdy. Ale komu wolno pisać


o krzywdzie? A wczoraj pchał mnie nieciekawy obraz zniszczonego miasta i zniszczonych ludzi.


Czyż słowo zniszczone nie leży? Czyż nie podnosi głowy tylko kropka nad i?


Pomiędzy drzewami troskliwy ojciec uczy dziesięciolatka

strzelać z pistoletu. Przysięgam że to widziałam!



Odwracam się i widzę: rój pokrzyw. Głosy


wypełniają ławki i zagubione kapselki czynią świetliste przewierty pod butem.

.pomimo strzałów próbujących zniszczyć infrastrukturę leśną drzewu udaje się przetrwać.


Chcę żeby kapselki po piwie były kapselkami po piwie.

Nie łuskami pocisków.



bottom of page