Grzegorz Tomicki - Frenezje
- zakladmagazyn
- 23 lip 2024
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 24 lip 2024

Frenezje. Piosenka wioślarzy
Słowa spływają z ust wprost na bystrą powierzchnię wody i lawirując zwinnie między płochymi tyczkami jak doświadczeni przez życie kajakarze płyną płyną bezwiednie choć z wdziękiem i nieustraszenie ku Tamie Nieboszczki która stoi na drodze ku Ujściu o Boże zapomnieliśmy że Tama Nieboszczki to dawna nazwa Zapory Gruźlika krzyczą wioślarze do kajakarzy w eskimoskich czółnach gibkich polinezyjskich pirogach i kanadyjskich canoes tymczasem w całej osadzie wioślarzy nie ma ani jednego sternika nie szkodzi Tama Nieboszczki to tylko nazwa wzięta żywcem z pewnej powieści o martwym kucharzu i kilku flisakach Zapora zaś wzięła swą nazwę od nieznanego literaturze światowej Grabarza który się potknął o duszne suchoty to nie są prawdziwe przeszkody szykany choć Wielkie Litery są Wielkie i mają moc sprawowania rządów różnej wielkości natomiast w najbliższej okolicy na pewno znajdzie się jakiś niezawodny kierownik naczelnik sterownik który skieruje łodzie kajakarzy i kanadyjkarzy ku przyszłym pożądanym wyjściom
z cienia szerokim wodom wolnym przestrzeniom z kolei nic nie jest mniej pożądane niż ośmiu fenickich wioślarzy zastygłych w bezruchu na słynnym rysunku w Muzeum Pergamońskim w Berlinie pisakrew żeglarzu flisaku mówiłem przebieraj nogami przebieraj nogami na kłodach wiosłuj wiosłami inaczej cię woda pochłonie wchłonie cię wielka martwota bezsłowie ostatnie dno wszystko jest kwestią imaginacji obskurantyzmu obstrukcji prokrastynacji cała poezja proza Indonezja nie licząc kilku odrębnych słówek do nauki języka obcego które Rzeka Nadziei codziennie wyrzuca na brzeg a zatem odwagi w obracaniu cudzym narządem mowy chwała Bogu jest to koło ratunkowe dla wszystkich
spragnionych żeglarskich igraszek lecz teraz prosimy o ciszę
Frenezje. Przypadki kamienia
Rano miałem bliskie spotkanie z karkonoskim granitem nawiasem mówiąc tak jakoś poniżej kolan chociaż bardziej niż ukorzenia obawiałem się burzy o której pisali rano w piorunującym alercie cytuję intensywne opady deszczu i gradu ataki z powietrza koniec cytatu i jeszcze dodali cytuję jeśli nie musisz nie wychodź z domu unikaj otwartych przestrzeni koniec cytatu ale to już chyba nie do mnie więc skoro świt wyskoczyłem do lasu a potem nad rzeką Kamienną jadłem białą kiełbasę z grzybkami własnej roboty oraz miałem bliżej nieokreślone wizje przyszłości z którą pomny na doświadczenie staram się nie przesadzać nie zaprzyjaźniać w nocy zaś śnił mi się
zmarły brat znów nie chciał się przyznać gdzie go pobili choć miał wypisane na twarzy różne wskazówki znaki grymasy wszystko niezwykle starannym pismem można powiedzieć kaligraficzny kunszt z tym się zbudziłem kiedy przyszedł alert poniekąd bez związku z sytuacją więc mimo przestróg wskoczyłem jak powiedziałem na rower aby pod Ostroszą albo Sobieszem doświadczyć zderzenia ze ścianą żadna nowina nie znasz dnia godziny sekundy ani jej najmniejszego ułomka kiedy i z kim przyjdzie się bliżej zapoznać lub z czym pamiętam jak byłem młodszy starałem się przygotować na spotkanie
z Najwyższym jak przykazała siostra Ratched albo Teresa jej słowa zapadły głęboko w wodę mojej pamięci w głąb mojej duszy może na samo jej dno ale chyba źle się do nich zabrałem bo rozeszły się zaraz po żebrach jak koncentryczne kręgi fal uderzające o skalny brzeg przez co w dzieciństwie zapadałem na przykrą dla kości chorobę zwaną krzywicą jak gdyby spadł na mnie z nieba worek kamieni jak gdyby ktoś stamtąd je zrzucił całkiem możliwe że w związku z tym moje ścieżki już nigdy nie były proste trudno się dziwić nosiłem swój szkielet niejako na wierzchu choć tylko częściowo na co narzekały podbrzusza niektórych kobiet na szczęście wbrew plotkom donosom nie było ich wiele ta
która przyszła po wszystkich wraz z listem przysłała mi obły kamyczek z zimnej Islandii cytuję czekał na kogoś takiego jak Ty macaj go opiekuj się nim a przyniesie Ci dużo szczęścia koniec cytatu nigdy nie miałem szczęścia odwiedzić Islandii zresztą nikogo tam już nie było tylko ziemia kamienie lecz streszczając ciąg dalszy w pozostałych miejscach spotykałem ludzi którzy odmieniali moje życie przez wszystkie możliwe przypadki głównie z tego powodu że nie dość długo
w nim zabawili ostatnim przypadkiem jest wołacz koniec nawiasu
Frenezje. Rydwany ognia
Nigdy nie ubiegałem się o zmianę wyroku chociaż mówili o mnie ten który je chleb nie z tego pieca co trzeba co miałem robić moim pasterzem był wtedy głód choć prawdę mówiąc chodziło nie tyle o chleb nasz powszedni ile o piec a raczej o ogień który w nim mieszkał lubiłem czuć w sobie jego języki choć jeśli się zastanowić szło może nie tyle o chleb piec i ogień który był w środku taki łańcuszek skojarzeń ile o samo za nimi chodzenie bieganie człowiek który za czymś podąża ma w sobie ogień i ja go w sobie krzesałem nieciłem były z tego różne piosenki najbardziej kręciła mnie ta o idolu i jego panienkach słowo daję nogi miałem szybkie jak wody Jordanu twarde jak skała i skoczne jak Michael Jordan taka gra słów nie mogli ich niczym przytwierdzić
przyszpilić żadnymi gwoździami a kiedy mnie w końcu jednak przybili w innych wersjach przywiązali lub przykręcili pozwoliłem im wierzyć że ja to ja wiara ma wielką moc oraz jest prosta w obsłudze ale ja już byłem gdzie indziej biegałem po innych pastwiskach na tym polega trik że zawsze jestem gdzie indziej niż myślą zawsze biegnę nie tam gdzie stoją i kombinują gdzie akurat się zatrzymali to błąd ich sprawa ja muszę dbać o siłę ogniową mych nóg nigdzie nie mogę usiedzieć ustać nigdy nie mogę spocząć w tym haczyk że mogę
na niego złowić każdego choć nie ze wszystkimi tego próbuję ktoś musi smażyć się piekle ogień nie może zgasnąć