Agnieszka Apoznańska, z wiadrem na glowie, olej na płótnie 20x30, 2017
kiwka
to ja kulawy parkurowiec
hyc
hyc
hyc
odbiwszy się od przejeżdżającej tesli
wpadam do kanalizacyjnej
gdzie dorastają łabędzie nim zostaną chujami
(kiedy czytam u małgorzaty lebdy
że ciało było posłuszne)
nikt się nie śmieje
nic nie poradzę na to
że kiedy matwiejczuk mówi
lubię ser to wierzę mu
inaczej niż lebdzie zwracającej
się do ciała jak do pokemona
(zwłaszcza że jego ser jest
zdrowy jak wietrzenie pomieszczeń)
ja też lubię ser
ma wgłębienia i leje
w których medytuję
co wy na to chuje?
po osiemdziesiąte
chłopak młody to poszedł
pracować ciałem a że w ciele
niósł dziurę mieścił w sobie
nieskończoną ilość pracy
wyobrażasz sobie eon pracy?
murarze z mariensztatu nie umieli
zaplombowali a co podeszło
do gardła wyślizgali kielnią
być może to był marymont
jak chłopak zasypiał przestawał oddychać
jak się budził wołał ojca
wspólnie rysowali mosty i wieże
piękno jest rzadkością którą wyczekałem
to było pierwszej wiosennej soboty
robiliśmy z moniką taniec junga
jedno patrzy drugie się wyłania
miałem nieskończenie wiele początków
o dżezującym metrum tatam tam ta
tam tatam tak mi się przynajmniej tupało
resztę dnia spędziłem w domu myśląc o
końcu hajsu granicy pengi
pożegnaniu siana zmierzchu pitosu
trzeba się będzie stąd czym prędzej katabazować
myślałem ale bez lęku skoro
nieskończenie wiele początków
wystarczy że rozwinę siedem albo jedenaście