puściłeś playlistę oldschool hip hop
(naprawdę)
siedzimy na czubkach sztucznych rzęs
wymachując stopami odbijamy się
od białka kogoś kto ścieląc twoje ucho
pacierzem moje przypala lokówką
słowo ciek
nie przegryzam uszczelki
w środek konwersacji wbijasz proces
wyjmowania gałek ocznych z oczodołów
wypełniasz lukę zmiętymi plakatami
wygryzionymi tkance nowego kleparza
szesnasta (oczko metalowej tarki) dwadzieścia
streszczasz historię szewczyka dratewki:
pies który jeździł koleją uratował adele
i dzięki temu możemy podpalać deszcz
owijasz łydkę bletką z czego wynika
diaspora haftek na dwie strony stanika
host(ja)
zimno! – łzawisz dźwiękiem i nakładasz mi na głowę
nagłówek instrukcja do samej siebie na wypadek powrotu:
wiaderko przywiązać do liny, upuścić w głąb
studni zaczerpnąć głosu, przemienić w nartnika
wziąć na dłoń, wznieść ku niebu
tkać! zaplatać! prząść! ść! ść! ść! ść!