top of page

Agnieszka Sokołowska - Czytaj tędy lub tamtędy, czyli „otwarte światy” Agaty Puwalskiej

obraz Karola Hillera, Kompozycja heliograficzna (V) z 1934 roku

Można powiedzieć, że pojęcie „otwarty świat” (inaczej sandbox) przynależy do słownika krytyki gier. W dyskursie o grach oznacza ono takie zaprojektowanie rozgrywki, które pozwala na dowolną, nielinearną eksplorację przedstawionej rzeczywistości. Dzięki temu gracz ma – być może złudne – poczucie wolności i sprawczości, gdyż sam wybiera własną ścieżkę fabularną oraz oddziałuje na uniwersum gry. W swych dwóch najnowszych projektach poetyckich – tomie otwarte światy (Katalog Press) oraz poemacie funky forest (Dom Literatury w Łodzi/SPP Oddział w Łodzi) – Agata Puwalska próbuje przełożyć koncepcję sandboxu na strukturę wiersza. Poezja w tym wydaniu staje się przestrzennym mikrokosmosem, w którym czytelnik swobodnie się porusza, odkrywając jego mechanikę i współtworząc treść.


Otwarte światy, podobnie jak poprzednie tomy poetki – haka! oraz Paranoia Bebop – silnie nawiązują do poetyki abstrakcjonistycznej. Pierwsze motto nowego zbioru, zaczerpnięte z Teorii widzenia Władysława Strzemińskiego, narzuca istotny, konstruktywistyczny trop. Puwalska, wzorem łódzkiego artysty i teoretyka sztuki, przesuwa nacisk z widzialnej rzeczywistości na sam proces jej postrzegania. Przyjmuje subiektywną perspektywę, a indywidualne doznanie świata przedkłada ponad uogólnienie. Dlatego jej wiersze mają charakter solipsystyczny i fragmentaryczny. Indywidualna percepcja może przywrócić rzeczywistości sens, dowartościować pozornie nic nieznaczące elementy, co prowadzi do przeżycia epifanii:


a jednak wystarczy odnaleźć nadzieję sposób patrzenia na świat

gdy każdy kolor mocniejszy każdy liść wyraźnie oddzielny

gdy na pierwszym planie nieistotny detal jaskrawa huba na drzewie


znów można popaść w euforię (s. 34).


W całym tomie poetka wielokrotnie podejmuje temat związków literatury i sztuk wizualnych oraz porusza zagadnienia artystycznej reprezentacji rzeczywistości:


i nagle pojawia się palma

dobrze narysowana szumi jak morze którego nie ma

ale jest nad nim

słońce zachód na landszafcie


czego trzeba więcej! by siebie bezpiecznie poczuć (s. 21).


W tym fragmencie Puwalska wskazuje na uobecniającą moc sztuki – zarówno malarstwa, jak i opisującej to malarstwo literatury. Poznawanie rzeczywistości za pośrednictwem wiersza lub obrazu jest synestezyjne, angażuje i jednoczy zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Autorka koncentruje się również na samej fizjologii spojrzenia oraz aparacie wzroku: oku, źrenicy, powiece, rzęsach. Postrzeganie świata jest już aktem twórczym, podczas którego „mózg odbiera świat na najwyższych obrotach” (s. 7), zaś natłok rzeczywistości wywołuje „na czole pot w skroniach poszukiwanie odniesienia – jest ich wiele naraz/ wszystkie skaczą do oczu” (s. 7).


Patronat Strzemińskiego odsyła do malarstwa unistycznego oraz abstrakcji geometrycznej, która zasadniczo zakłada, że rzeczywistość da się sprowadzić do podstawowych form geometrycznych. Przeciwny punkt widzenia prezentował Benoit Mandelbrot, którego wypowiedź została umieszczona jako drugie motto tomu. Francuski badacz wskazywał bowiem na niewystarczalność prostej geometrii do opisu skomplikowanej matematyki natury. Puwalska w swych wierszach odnosi się do obu tych koncepcji: ukazuje niepomierną złożoność świata, ale ujawnia jego struktury i je dekonstruuje. Poszukuje w języku najprostszych form, ale zarazem podkreśla, że „nie można ufać znakom” (s. 9), że zobaczyć mechanizm – to zarazem niebezpieczne i wyzwalające (s. 11, 35), a nic nie jest jednoznaczne. Wskazują na to także niektóre tytuły wierszy w tomie, takie jak „betonowe śmigło”, „handlarz deszczu”, „muzeum powietrza”, „skrypt z nieistnienia”, „latarnia z piorunów”, „struktura chmur”, mające charakter wewnętrznie sprzeczny. Autorka w paradoksalny sposób zestawia element trwały z czymś ulotnym i nieuchwytnym, przez co z góry skazuje każdą konstrukcję na chwiejność, a każdą próbę uporządkowania na niepowodzenie.


Julia Fiedorczuk w „Dwutygodniku” zwróciła uwagę, że dla poetyki Puwalskiej istotny jest kontekst psychoanalizy i surrealizmu. Sądzę jednak, że za równie ważny należałoby uznać kubizm. Otwarte światy przyjmują model neoawangardowej poezji kubistycznej: przedstawiają rzeczywistość totalną, wyzwoloną z ograniczeń przestrzeni i następstwa czasowego. Każdy wiersz mieści kilka niezależnych od siebie sytuacji lirycznych, które wydarzają się synchronicznie. Istotną rolę odgrywają tutaj bryły, punkty podparcia, proporcje, kształty, zagięcia, kąty nachylenia i okręgi. Oddychanie przebiega „po kwadracie” (s. 29), a kwadraty są „wtłoczone w koła” (s. 23). Znacząca jest też rozbita forma wiersza, która przypomina rozbicie płaszczyzn na obrazach kubistów.


Na poziomie formalnym nowatorskim elementem jest układ wersyfikacyjny utworów. Puwalska rozszczelnia strukturę strof i wersów, wprowadza długie odstępy między wyrazami, rezygnuje z koherentnej budowy zdań i często posługuje się przerzutnią, proponując w ten sposób model „otwartego wiersza”, który czytelnik w pewnym sensie współtworzy. Graficzne przeskoki i urwane frazy wymuszają pauzy podczas lektury i sprawiają, że teksty mają też przerywany, nierówny rytm. Nawiązując do słynnej, klasycznej dla ludologii rozprawy Cybertext: Perspectives on Ergodic Literature Espena Aarsetha, można by powiedzieć, że za sprawą takiej formy autorka zmusza odbiorcę do swoistego „nietrywialnego wysiłku”[1], który jest charakterystyczny właśnie dla literatury ergodycznej, zwłaszcza dla poetyki gier. W tym wypadku polegałby on na konieczności przeskakiwania wzrokiem z jednego krańca strony na drugi oraz wyboru, w jakiej kolejności należy czytać poszczególne partie tekstu, często arbitralnie umieszczone na stronie.


Otwarte światy Puwalskiej zamieszkują zarówno egzotyczne zwierzęta (lwy, pantery, papugi, nosorożce, wieloryby), jak i maszyny (sterowce, parowce, wentylatory, rury wydechowe, śmigła), a porządek natury zgodnie łączy się z uniwersum techniki. Poetka próbuje mapować tę przestrzeń, odkryć rządzące nią mechanizmy, oznaczyć topografię terenu, jednak podkreśla, że jej świat ma nieregularną strukturę labiryntu i nie sposób go opanować. Człowiek został umieszczony na dalszym planie, nie znajduje się już w centrum, ponieważ w tomie to „tło staje się bohaterem” (s. 7). Ludzie zostali sprowadzeni do swego rodzaju bohaterów niezależnych (ang. non-playable character, czyli NPC), którzy służą za oprawę, sami w sobie nic nie znaczą i obojętnie przyjmują swoją pozycję w świecie:


labirynty mnożą się od postaci i każda się snuje tak dobrze

ze spokojem przyjmować zagubienie nie walczyć

o lepszy widok (s. 14).


Z jednej strony poetka marginalizuje więc znaczenie człowieka, który jest NPC-em na planecie Ziemia, ale z drugiej skupia się na jego przeżyciach i doznaniach. Być może w istocie jest tak, że Puwalska kreśli mapę umysłu i ukazuje, że ludzki organizm również jest swego rodzaju otwartym światem. Przejawem tej strategii jest skupienie się na procesach zachodzących w ciele oraz stanach psychologicznych: przepływie myśli, śnie, oddychaniu, odczuwaniu. Wprawdzie jest to świat wewnętrzny, któremu trudno przypisać materialne i przestrzenne właściwości, ale właśnie „miejsca które nie istnieją to gwarancja jakości” (s. 16).


Paradoksalnie, każdy otwarty świat musi liczyć się z ograniczeniami. Pozostawiony sam sobie odbiorca może łatwo znużyć się rzeczywistością, która wymaga od niego, aby wypełniał ją wysiłkiem własnej wyobraźni. Najbardziej otwarty jest wszakże świat pusty:


można odstąpić oddać miejsce walkowerem

bo nie ma już miejsca

bo pełno jest miejsca i tylko kłopot z wkładaniem rekwizytów do pustego


wnętrza (s. 24).


Puwalska jednak z dużym wyczuciem balansuje między autorską koniecznością a czytelniczą dowolnością, starannie wypełnia treścią swoje poetyckie uniwersum, jednocześnie pozostawiając odbiorcy znaczny margines na swobodną lekturę, która może przynieść nieskończoną liczbę przyjemności (o ile przyjemność można kwantyfikować):


Nieubłagana namiętność gdy wszystko otwarte

gdy każdą możliwość przeżywa się

na nowo a nawet nie trzeba (s. 11).


Otwarte światy to swego rodzaju poetycki eksperyment, ale w warunkach kontrolowanych. Warto wziąć w nim udział, zgubić się w kubistycznym labiryncie, wniknąć w sieć struktur i – choć na jedną chwilę ujętą poza czasem – z czytelnika zmienić się w gracza.


 

[1] E. J. Aarseth, Cybertext: Perspectives on Ergodic Literature, Londyn–Baltimore 1997, s. 1.

 

bottom of page